środa, 25 listopada 2015

O MÓJ ROZMARYNIE ROZWIJAJ SIĘ!


 Bez obaw, nie będę nikogo katował swoim pozbawionym talentu pieśniarskiego głosem. Takie małe skojarzenie starej piosenki wojskowej, niegdyś bardzo popularnej, z dzisiejszym moim postępowaniem względem pewnej roślinki, która trafiła trzy dni temu w moje dłonie. Sadzonkę kupiła mi szwagierka w Lidlu – ostatnią zresztą jak powiedziała. Mam takie małe szczęście do kupowania ostatnich sztuk w tej sieci sklepów. Czasami jest to ratowanie już na wpół uschniętych roślinek a one odwdzięczają się za uratowanie egzystencji pięknym rozwojem. Ale wracając do dzisiejszego poranka i wzmiankowanej sadzonki.


Wyciąłem sekatorem pięć najdłuższych gałązek i pozbawiłem je najniższych listków, tak na około pięciu centymetrach od miejsca cięcia. Niby inni zalecają, aby listki, które wyglądają niczym grubsze igły typowe dla drzew iglastych, wycinać sekatorem, ale ja wolałem je delikatnie pourywać. Czy był to dobry wybór? Czas pokaże.











Gałązki włożyłem do słoiczka zalewając, odstałą wodą kranową, której używam do podlewania kwiatów. Teraz za kilka dni będzie wiadomo czy dobrze zrobiłem wykorzystując czas tuż przed pełnią księżyca, czy lepiej było poczekać dwa tygodnie i zrobić sadzonkowanie na początku wznoszenia księżyca tuż po nowiu. Jakoś do tej pory nie było mi dane osobiście rozmnażać tego zioła a i w kuchni jakoś nie używałem go dotychczas. Żywiczny zapach doskonale wzbogaci aromat potraw, a może i jakieś kombinacje octowe czy oliwne też urozmaici. 


wtorek, 24 listopada 2015

ŚNIEGIEM POBIELANE

Zaczęło się!

Mamy pierwszy śnieg w tym sezonie, który leży od wczoraj. Służby komunalne jak zwykle zaskoczone zostały i łaskawie pozwalają pieszym rozdeptywać śnieg i lód na chodnikach w nadziei zapewne, że nikomu nic się nie stanie przykrego a oni zaoszczędzą sporo kasy przeznaczonej na utrzymanie zimowe. Słońce świeci całkiem obficie zalewając swym dobrotliwym żarem ten tak krótki prawie zimowy acz jeszcze jesienny dzień. W rynnach już przestał szemrać potok stopionych pokładów lekkiej pierzynki puchowej, jaką był otulony przez kilka godzin dach, uwolniony od balastu ostrymi promieniami przemykającego po nieboskłonie swym rydwanem słońca. Od czasu do czasu ulatują ku ziemi kłębuszki śniegowego puchu uwalniając gałązki drzew i przewody telekomunikacyjne, okraszając tu i tam przechodniów, by rozpłynąć się po chwili. Koszmarnie prowadzi się w takim natężeniu promieni, więc nie zazdroszczę tym, którzy muszą jechać gdzieś tam przed siebie prywatnie czy służbowo. " Dioni "wychodzi jeszcze jedynie na krótkie spacery w najbliższym otoczeniu domu. Kto by przypuszczał, że po kilkudziesięciu minutach na nawet nie tak intensywnym deszczu zapadnie na coś w rodzaju zapalenia korzonków? Fakt! Moja wina, nie wziąłem takiego zakończenia spaceru pod uwagę. Ba! Nigdy bym nie przypuszczał, że coś takiego może się przydarzyć. Niestety, życie uczy pokory i mam nadzieję, że już tak kardynalnych błędów w wychowaniu psiny nie popełnię. Skleciłem kilka zdań i widzę, że udało mi się dotrzymać samemu sobie danego słowa, że od dziś zacznę pracować po kilkadziesiąt minut dziennie nad swoim pisaniem bez względu czy będzie to jedynie pisanie dla siebie czy do bloga. Koniec rozpieszczania się nad sobą. Od pobytu w szpitalu, kiedy to miałem zabieg na otwartym sercu minęło już trzy lata i koniec certolenia. Czas zacząć coś robić żeby przeciwstawić się beznadziejnej miernocie powolnego zastygania w bezrobociu. Czas na zmiany! Dzień za dniem przecieka pomiędzy palcami a tych ni ubywa z życia zamiast przybywać. Z każdym dniem przybliżamy się ku własnemu końcowi, zadając sobie pytanie bez odpowiedzi; Cóż po mnie pozostanie na tym szarym łez padole? Słońce powoli chowa swoje promienie za budynki i jedynie błękit nieba pozwala radować się pięknym dniem. Jeszcze kwadrans czy dwa i zacznie się robić ciemno i kolejna długa noc tego czasu jesienno zimowego się rozpanoszy ponad zmrożonymi połaciami lasów i łąk. Nawet nie przypuszczałem, że tyle dziś napiszę i mile sam siebie zaskoczyłem, przyznać nieskromnie muszę. Plan na najbliższe dni! Podsumowanie mijającego roku działalności w Oriflame. Kilka uwag na temat wychowania szczeniaka w dzisiejszych czasach i warunkach genetycznych populacji. Coś o nasiennictwie w moim wykonaniu osobistym. A dalej to już czas pokaże. Zamysł jest taki żeby blog zmienił się bardziej w felieton cykliczny niż sporadyczny wpis. Czyli dzień wtorkowy możemy uznać za ciekawie spędzony przed komputerem. Pozdrowienia dla czytających i komentujących zasyłam dziękując za odwiedziny serdecznie.