Witam poniedziałkowym niezdecydowanym termicznie porankiem.
Niby słońce próbuje się przebić ale jakoś mu to nie bardzo wychodzi.
Żeby nie było że się obijam to wstawiam dzisiaj z rękopisu przepisany bazgroł który mam nadzieję ujrzy światło dzienne nie tylko tutaj ale również w trzecim tomiku
Trzeci tomik? Jeszcze drugi nie ujrzał drukarni a tu trzeci hi hi hi
Spokojnie - mam tyle materiałów że wystarczy na kilka dalszych
Ważne aby ktoś to chciał czytać - jeśli będą czytelnicy to i kolejne tomiki będą się ukazywać bo ważne aby było dla kogo to wydawać.
Pozdrawiam miłego dnia jak i tygodnia życząc
JJŁ
WZGÓRZE MONT MART 1992 12 12
Pogoda była bardzo nieciekawa
Deszczowa chłodna rzekłbym mgława
Poszliśmy w górę wąskimi uliczkami
Do placu z krętymi hiszpańskimi schodami
Stało tam kilku wiarusów starych
Z ptakami okolicznymi zapoznanych
Brałyście do rąk okruchy karmy ofiarne
Lądowały na dłoniach wróble figlarne
Wchodziłem na górę w posępnym nastroju
Pełen rezygnacji i wewnętrznego niepokoju
Ciągle siebie za ten stan rzeczy obwiniałem
Że twego zaufania zdobyć nie umiałem
Na wzgórzu stała okazała świątyni bryła
Dla czegoś mnie zlekceważyła odtrąciła
Postawiłam na ofiarę świecę białą
By szczęście i zdrowie cię nie opuszczało
Pomodliłem się za ciebie dziewczyno
Jakoś lżej mi się na duszy uczyniło
Dlaczego miałbym ci złorzeczyć i przeklinać
Skoro nie mogłem szczęścia z tobą zażywać
Skoro taki mój los i przeznaczenie
Niech ona w szczęściu znajdzie spełnienie
Na placyku z tyłu grono malarzy
Tych najlepszych i zwykłych pacykarzy
Nagle doznałem wspaniałego olśnienia
Zapragnąłem twej podobizny stworzenia
Pomimo twych dąsów i oporów
Przystąpiono do realizacji szkicowanych wzorów
Nie chciałaś przyjąć tego daru serca
Byłaś dla mnie najwspanialsza i najokrutniejsza
W końcu ruszyliśmy w kierunku powrotnych tras
Nie wiedziałem że nadchodził prawdy czas
Nic mnie nie interesowało nie ciekawiło
Jakieś zaskorupienie mnie otuliło
Usiedliśmy z Włodkiem w jednej z kafej
Wspomniał co nieco za swych Paryskich dziej
W końcu spojrzał mi głęboko w oczy
Nie przewidywał że aż tak mnie zaskoczy
Rzekł mi to wprost roześmiany
Przecież ty jesteś w niej zakochany
Serce nagle żywiej w piersi skoczy
Nie sądziłem że twa osoba tak mnie zauroczy
Wrócił mi nastrój i chęć do życia
Dotarłem do głębi miłości ukrycia
No i w końcu jednak miał rację
Osiągnęliśmy po roku wspólne aspiracje
Modliłem się byś w życiu była szczęśliwa
A tyś mnie także takowym uczyniła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz