KOTY PSY I PETARDY
Dużo się ostatnimi czasy pisze - czyta o szkodliwości
wybuchów petard na psychikę psów , kotów i innych małych i większych zwierzaków
domowych oraz dzikich.
Kiedyś race i sztuczne ognie mogły być odpalane jedynie
przez wojsko a jakiekolwiek posiadania materiałów pirotechnicznych było karalne
i mogło powodować poważne następstwa finansowe jaki i więzienne.
Dziś nawet dzieciom sprzedają co poniektórzy race żeby tylko
sprzedać jak największą ilość i zarobić ile się tylko da na tym wystrzałowym
interesie.
Sylwester każdego roku to istne żniwa dla tej branży
gospodarczej – ale jest wiele innych okazji do użycia tych hałaśliwych
atrybutów.
To ktoś się żeni i
weselnicy postanawiają to uczcić hałasując na całą okolicę.
Lub ktoś ma urodziny czy jedynie się ululał delikatnie
mówiąc i postanowił wywalić w powietrze trochę tak ciężko zarabianych w naszym
kraju pieniędzy.
Ale bywa też pewna niewielka na szczęście liczba złośliwców
którzy specjalnie rzucają najgłośniejsze petardy pod oknami a nawet nogami
właścicieli psów.
Dlaczego tak się dzieje?
Odpowiedź jest prosta jak mi się wydaje – mszczą się za to
że pies sąsiadów wyje na całą okolicę kiedy sam zostaje w domu.
Wyprowadzany na spacer podsikuje klatkę schodową czy windę
nie wspominając o samej okolicy drzwi wejściowych czy klombach i trawnikach
przed budynkiem.
Dla właściciela pies jest domownikiem rozpieszczanym
najczęściej do granic możliwości i nie wyobrażają sobie jak ktoś może nie lubić
ich pupila a co dopiero się go bać.
Ba – panicznie bać.
Moja córa ma taki lęk przed zwierzakami.
Jak była mała – może dwu letnia – pies mojej siostry chcąc
się z nią bawić skoczył na nią.
Ona z krzykiem odwróciła się a jego przednie łapy uderzyły
ją w plecy popychając klatką piersiową na parapet okienny.
Podrapane lekko plecy przez bogu ducha winnego psiaka który
tez był podrośniętym szczeniakiem – oraz duży siniec w poprzek na klatce
piersiowej owocują do dziś panicznym lękiem.
Znam przypadek kiedy pies który nagle zaszczekał z parapetu
okiennego na przechodzącą poniżej dziewczynkę – tak ją zaskoczył przerażając że
na kilka godzin odebrało jej wręcz mowę i nawet szybka interwencja w pobliskim
szpitalu nie dała żadnego rezultatu a dopiero z czasem sam się odblokowała.
Przykładów jest mnóstwo i nie sposób o wszystkich pisać bo
znalazło by to ujście w kilkutomowym zbiorze pokaźnych woluminów.
Sam nie lubię kiedy cudze koty przyłażą na mój ogródek żeby
sobie tam robić kociego Toj Toja.
Nie dość że niszczą świeże zasiewy to jeszcze przy pracach
ogrodowych trafienie w takie świeże odchody ręką nie należą do przyjemności.
Mnie to jedynie lekko wkurza ale innych doprowadza do
szewskiej wręcz pasji.
Dla mnie nie jest to powód do zniszczenia kociaka bo wiem że
dzięki jego obecności nie mam szczurów ani myszy w najbliższej okolicy ale tez
czasami nie ma też ptaków parkowych które to są wyłapywane przez co
sprawniejszych myśliwych futrzaków.
Nie ma u nas świadomości sprzątania po swoich pupilach.
Wystarczy spojrzeć na trawniki a najlepiej zaraz po
stopieniu śniegu – często to jeden gnojownik upstrzony samymi kleksami psich
odchodów.
Temat jak wspomniałem jest długi i szeroki niczym morze co
najmniej wiec i rozpisywać się nie ma co specjalnie ale warto czasami spojrzeć
z innego punktu na swojego pupila i zastanowić się czy aby już nie wpadliśmy w
paranoję postrzegani przez znajomych i sąsiadów jako dziwacy co najmniej lub
jeszcze gorzej.
Brakuje mi psa czy kota bo miałem zawsze te zwierzaki w domu
– ale uważam że w moim przypadku mieszkanie w bloku wyklucza tych lokatorów.
Jak kiedyś znajdę dom na wsi to wtedy spróbuję odzyskać stracony
czas ale dziś pozostaję tylko przy wspomnieniach tamtych dni kiedy w domu było dwa
psy i dwie kotki nie wspominając innych lokatorów podwórkowych.
Ale o tym innym razem.
Dzięki za odwiedziny.
Pozdrawiam miłego wtorku życząc
Ozimek 2014-02-11
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz