poniedziałek, 3 lutego 2014

MAKARON , PASTA , TJESTENINA , TĚSTOVINY , ТЕСТЕНИНИ , ПАСТА , پاستا

MAKARON

Całkiem prosta sprawa tylko że jak się ma lenia to o wiele łatwiej pójść do pierwszego lepszego sklepu i kupić byle co.
A zachwalają nam nie wiedzieć co - cztero , sześcio jajeczne.
Babcine i luksusowe.
Szlacheckie i chłopskie.
Kresowe i sarmackie.
Do tego jeszcze z jajek przepiórczych i szkoda że nie z pawich hi hi hi bo frajerski klient pewnie i na takie by się znalazł.
Dla mnie one wszystkie są oszukane w mniejszym lub większym stopniu.
Moja żona kupuje ten z przepiórczymi jajami a ja jak spróbowałem zrobić sam tak dalej będę ten styl kuchenny uprawiać.
Kiedyś gdy moja mama była młodsza o kilka lat to robienie makaronu i pierogów było jakoby jej hobby.
Teraz kiedy ma na karku 88 krzyżyk już sobie kulinaria całkiem odpuściła ale na szczęście cały czas jest na chodzie i na dalsze lata zdrowia dobrego jej życzę.
Ale wróćmy do tytułowego makaronu.
Nic skomplikowanego:
 - sześć żółtek
 - mąka pszenna
ot i cały przepis.
Żółtka zamiesić z mąką aż powstanie ciasto odchodzące od dłoni.
Jedne żółtka są większe inne mniejsze a inne choćby od młodych niosek całkiem mogą być malutkie więc tyle ile mąki przyjmą tyle jej wyjdzie - jak to u mnie zwykle - na oko.


Ciasto rozkroiłem na pół.


A potem na jeszcze raz i powstało mi cztery kawałki które zagniotłem w kulę.


Spłaszczyłem ją dłonią żeby łatwiej było wałkować.


Rozwałkowałem ciasto na cienki arkusz podsypując mąką aby nie przykleił się do blatu i wałka.


Kolor ładny jakbym co najmniej jakieś kurkumy dosypał.


Arkusz ciasta na wałek nawijam i przenoszę.


Na wersalce rozłożyłem czysty obrus i na nim do wyschnięcia poukładałem płachty ciasta.


Przenosząc na wałku unikam rozerwania ciasta.


Jak to zwykle bywa ze mną nie przykładam wagi do formatu - i tak wszystko pójdzie pod nóż i efekt końcowy nie będzie miał żadnego problemu z tym czy powstał z okrągłego ciasta czy owalnego lub kwadratowego.
Tym problemem nie mam zamiaru się przejmować.
Schnięcie trwało ładnych kilka godzin bo i na dworze był mróz więc i n mieszkaniu aż takiego upału nie było.
Gdyby to był makaron z całych jajek powiedzmy dwóch i wody to i pewnie schnięcie byłoby o wiele szybsze.
Ale ja chciałem osiągnąć towar luksusowy a nie substytut sklepowy i zrobiłem tak jak robiły stare gospodynie w moich stronach.


Część placków poszła pod nuż w paski około 1 centymetrowe które potem pokroiłem w kostkę mniej więcej jednakowego wymiaru boku.
Mniej więcej bo ani strzelać z tego nikt nie będzie ani " w Żołądku wójta nie ma " jak się do dziś mawia w moich rodzinnych stronach.
Nie ważne ile ma bok - ważne żeby było smaczne.


Kostka łazankowa powędrowała do dosuszenia na obrus a ja zabieram się za kolejny placek.


I znów na wzdłuż i w poprzek - dobry nóż i utrafienie w moment kiedy ciasto już jest podsuszone ale jeszcze nie całkiem suche bo wtedy będzie się bardziej łamać i kruszyć niż poddawać nacięcia noża.


Pozostałe dwa placki pozwijałem niczym naleśniki i pociąłem w poprzek.
Mam a i babcia cięły placki na szersze paski które nakładały na siebie i dopiero wtedy cięły w poprzek otrzymując drobniejsze lub grubsze w miarę potrzeby nitki.
Ja na próbę poszedłem na łatwiznę i trochę z ciekawości chciałem zobaczyć co z tego wyjdzie.
Efekt eksperymentu wystarczająco mnie zadowolił a to juz spory sukces dogodzić własnemu wybujałemu ego hi hi hi.


Mogłem nacinać pod skosem tak jak robi mój szwagier ale byłem ciekaw czy nie uda się osiągnąć czegoś podobnego do długiego makaronu.
Ciasto zbyt suche tylko się rozrywało nie dając się w całości rozwinąć .


Nitki lekko roztrzęsione tez lądują na obrusie na którym wcześniej przesychały placki ciasta.


I tak pospołu dosychają dwa gatunki makaronu z jednego ciasta powstałe.
Można z jednego produktu wyjściowego zrobić kilka rodzajów makaronu w zależności od potrzeb i fantazji byleby się chciało jedynie wrodzonego lenia do pracy nakłonić.
Mnie się udało skusić wreszcie choć długo to trwało zanim zdesperowałem się na tyle że zacząłem to robić we własnej kuchni.
Może następnym razem spróbuję zrobić makaron wedle przepisów starych mistrzów sztuki kulinarnej rodem z Lwowa czy Warszawy lub książek kulinarnych sięgających po oryginalne przepisy francuskie czy włoskie lub rosyjskie.
Czas pokaże na ile mi swawola kuchenna rozwinąć skrzydła pozwoli.
Dziękuję za odwiedziny pozdrawiając serdecznie.
Ozimek 2014-02-03

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz