sobota, 4 stycznia 2014

The Shadows - The Final Tour Live (2005) BUŁKA PSZENNA , Wheat roll , Rolls bread , Булочки


The Shadows - The Final Tour Live (2005)



Zawsze lubiłem ten zespół i jego utwory - te gitariady i nastrój udzielający się przy słuchaniu.
Muzyka dobra jest na wszelkie troski i tęsknoty.
Ale Shadowsi niech nas upajają swoja muzyką a my skupmy się na wypieku który możemy bez większych problemów zrobić w domowym piekarniku.
Chodzi mi o bułki zwane Wrocławskimi czyli długie białe pieczywo pszenne.
Wcale nie musi to być długa i wąska bułka - może to być bochenek okrągły czy podłużny a różnica będzie jedynie w długości przebywania w piecu.
Wiadomo że większy bochenek potrzebuje więcej czasu na upieczenie.
Ja piekę nieco inaczej i raczej niech to będzie chleb pszenny niż bułka - ale jak zwał tak zwał.
Tylko od naszej decyzji zależy czy będzie to mała bułeczka czy bochenek - czy proste pieczywo czy nieomal dzieło sztuki kulinarnej.
Nie twierdzę że mój przepis jest dobry - można zapewne zrobić to lepiej ale ja nie jestem zawodowcem i największą frajdę mam jak mi się uda - co oczywiście nie zawsze się w życiu udaje osiągnąć.
Ważne żeby wykorzystać nagrzany piec który służył do upieczenia jakiegoś mięsa czy  zapiekanki i mamy oszczędność bo wiadomo że rozgrzanie zabiera najwięcej mocy.
Wiec niejako przy okazji robimy zaczyn drożdżowy.
Ja rozkruszam kostkę drożdży do miski - dodaję kilka łyżeczek cukru.
Wlewam trochę mleka i wsypuje mąkę z której będę robił ciasto.
Mieszam łyżką składniki i odstawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia przykrywając czystą ściereczką.




Jak drożdże ruszą dodaję rozpuszczone w mleku masło - w tym przypadku to kostka masła na litr mleka 3,2 procentowego.



Teraz mogę dodać albo samą mąkę albo zmienić przepis dodając kilka jajek.
Można też zaczyn podzielić na dwie części a nawet trzy i zrobić jedno ciasto na biały chleb pszenny , drugie z dodatkiem mąki żytniej na chleb pszenno żytni a trzecie dosłodzić i uzupełnić o kilka jajek z przeznaczeniem na słodkie wypieki .
Takie trzy w jednym - bo baza wyjściowa jest taka sama.
Decyzja zależy od potrzeby chwili i zapału do pracy.


Tak czy owak mieszam składniki dodając mąki ile ciasto jej przyjmie.


Zagniecione ciasto zostawiam do wyrośnięcia lekko posypując je mąką i przykrywając ściereczką.



Kiedy nasz wyrób wydatnie zwiększy swoją objętość można go wyrzucić na stolnicę czy blat stołu w zależności od tego na czym będę wyrabiał bochenki.


Tu na blacie kroję ciasto na porcje - chyba ze mam go tak mało że nie ma co kroić bo będzie zaledwie jeden bochenek.


Z grubsza uformowane bochenki wędrują na blachy wyłożone papierem do pieczenia na których wyrastają powoli.


Jak urosną lekko nacinam je w skos nożem i czekam aby jeszcze się uniosły.
Jak na oko ocenię że już wystarczy z nich to maluje je pędzlem do pieczywa zanurzonym w letniej wodzie i wstawiam do piekarnika rozgrzanego do 180 - 220 stopni C w zależności od tego co chcę otrzymać w efekcie końcowym.
Bochenki chleba przy niższej temperaturze wstawiam na niższe prowadnice na około 10 minut aby jeszcze nieco urosły a dopiero po tym czasie przestawiam blachę wyżej i dopiekam następne kilkanaście minut.
Co chwilkę obserwuję czy nie spieka się zbytnio skórka lub wręcz nie przypala.
Jak już widzę ze ciasto jest prawie upieczone to obracam blachę jeszcze raz malując zwykłą wodą skórkę aby była błyszcząca i chrupka i na jeszcze kilka minut do pieca.


Czasami bochenki są mniejsze i luźno się przemieszczają przy wyjmowaniu blachy a czasami tak wyrosną obok siebie że bokami się łączą.


Na środku widać wykałaczkę którą sprawdzam czy ciasto jest upieczone wewnątrz.



Bochenki po wyjęciu układam na drucianych podstawkach aby wystygło.
Jeśli zostawicie bochenki na blasze to najprawdopodobniej pod spodem zrobią się mokre.


Skórka ciesząca oczy swoim kolorem zdradzającym wypieczenie zapowiada że chleb będzie smaczny  i chętnie zjadany przez domowników.


Czekam z niecierpliwością na tą chwilkę kiedy będę mógł rozkroić bochenek aby sprawdzić czy jest upieczony i pochłonąć kromeczkę na ciepło jeszcze czasami - samą lub lekko przetartą masłem.


Bochenki po wystygnięciu kładę na lnianej ściereczce i taką tez przykrywam pieczywo.


Dziś sobota a ja w trakcie pisania tego artykułu upiekłem trzy bochenki pszenne i jeden pszenno żytni.
Lubię piec tak jak pracować w ogródku - pewnie dlatego te prace mnie nie nużą ani nie męczą.
Jak mawiali starzy mądrzy ludzie " jak robisz coś co lubisz to się nie namęczysz".
Miłego weekendu życzę pozdrawiając sobotnim popołudniem za odwiedziny serdecznie dziękując.

Jan Józef Łoziński

Ozimek sobota 2014-01-04 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz